poniedziałek, 15 lipca 2013

Od Star- "Zamierzchłe czasy i nie tylko...." Cz. 2

Widziałam, że jestem inna niż zawsze. Dziwiło mnie to co się ze mną stało. Nie kontrolując swojej mocy wpierw zabiłam bez problemu wrogich wilków co mi akurat odpowiadało, a potem nie kontrolując nad tym wybiłam członków mojej watahy, którzy przeżyli, a nie było ich wielu. Chciałam to powstrzymać, ale nie mogła po prostu się nie dało.
Został mi tylko jeden cel. Mój brat. On stał na przeciw mnie, jakby się mnie nie bał. Nie myślał chyba, że go zaatakuję. A jednak. Wzbiłam się w powietrze na moich skrzydłach i z góry chciałam go zaatakować jednak jego oczy zaczęły wręcz świecić na czerwono i z ogromną siłą odparł mój atak. Byłam zdziwiona. Jak to, on kontroluje swoją siłę? Jednak nie zastanawiałam się nad tym długo tylko próbowałam się powstrzymać. Jednak to coś było silniejsze. Tym razem Wyrzuciłam w jego stronę ognistą kulę. On jednak znikną z miejsca w którym stał i pojawił się za mną wskakując mi na grzbiet i wgryzając mi się w kark. Chciałam go jakoś strzepać. Strasznie bolało. To był ból nie do wytrzymania. W końcu jednak go strzepałam i ja, a raczej to coś postanowiło mu odgryźć łapę. Jakimś cudem. gdy moje kły były dosłownie 1-3 centymetry od jego ciała zatrzymałam się ni nie mogłam się ruszyć. On w tym czasie szybko na mnie wskoczył i gdy mnie dotknął znów się ruszałam. Po raz kolejny usiłowałam go zrzucić, ale on zaczął mi wyrywać pióra ze skrzydeł, a potem zaczął je niemiłosiernie ranić. Całe ociekały krwią. Chciałam się poddać, ale to coś we mnie nie zamierzało. Zaczęła się walka w ręcz. Na początku wgryzłam się mu w łapę, a on w moją łapę. Ranił mnie aż do nie przytomności. Zemdlałam. Ostatnie słowa które usłyszałam od niego to:
- Wybacz mi siostrzyczko.
Potem ciemność.

~~~~~~~~~~~~~~ Po przebudzeniu ~~~~~~~~~~~~~~~

Obudziłam się. Pierwsze co zobaczyłam to mojego brata, który się do mnie uśmiechał., po tym wszystkim co mu zrobiłam... Był w dodatku cały w ranach. Spojrzałam na siebie. Byłam w podobnym stanie tylko w gorszym, o wiele gorszym. Wtedy uświadomiłam sobie co zrobiłam.
- Night, czy ja ich... - nie dokończyłam, bo mój brat odpowiedział.
- Tak, niestety tak.
Zaczęłam płakać. A po chwili już cała byłam w łzach.
- Dlaczego ja! Dlaczego to akurat mnie musiało spotkać! Moją sforę, moich rodziców i mnie samą... - leżałam cała w ranach i sińcach wtulając się w futro mojego przybranego brata i wyżalałam mu się płacząc.
Już poznaliście moją przeszłość. I odpowiedzi na pytania...
Wieczorem zasnęliśmy. Ja jednak nie mogłam spać po tym co zrobiłam. Spojrzałam w księżyc. Akurat był w pełni. Orientowałam się że było koło północy. Nagle poczułam ból. Wstałam mimo ciężkich ran na ciele budząc brata.
- Co się dzieje siostro? - spytał, ale ja pobiegłam nad jezioro.
Wchodząc do jeziora straciłam nad sobą kontrolę i zaczęłam się zmieniać. Ja na środku jeziora stanęłam i zobaczyłam, że jestem czarna, ale nie całkiem i stałam na wodzie chodź nie była zamarznięta.


Słyszałam jak krzyczy do mnie mój brat, ale nie zwracając na to uwagi pobiegłam do lasu. W ogóle tego nie kontrolowałam. Nie wiem co robiłam przez całą noc, ale wiem, że gdy wzeszło słońce zmieniłam się pomału w siebie.



Nie wiedziałam co to było. Wiem tylko, że moje kolejne oblicze. Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. Postanowiłam poszukać brata. Znalazłam go naprawdę szybko. Podszedł do mnie mówiąc:
- Dobrze, że nic ci się nie stało. Nic nie mów. Wszystko ci powiem, ale w swoim czasie. Teraz musisz odpoczywać Dobrze?
- Dobrze. - odpowiedziałam. O nic nie pytałam, gdyż mu wierzyłam.
Tak jak powiedział tak też zrobił. Tydzień po tych wszystkich zdarzeniach. Była pierwsza lekcja.
- Więc tak. Ja o tym nieco wiem, gdyż sam jestem magicznym wilkiem i z tąd te niebieskie plamy. Nie wiem dlaczego dopiero niedawno ukazało się twoje prawdziwe JA czyli magiczny wilk. W tedy kiedy z tobą walczyłem kontrolowałem swoją moc gdyż się ćwiczyłem, ale nie sam bo bym nigdy tego nie opanował. Miałem mistrza, ale kto to jest to już nie ważne. Ważne, że pomógł mi odkryć moje zdolności i je opanować. Teraz ja postaram ci pomóc opanować twoje zdolności.
- Ty masz być moim mistrzem? - spytałam nie dowierzając.
- No tak. Ale w pierw musisz nauczyć się nad sobą panować. W ten sposób powinnaś też nauczyć się panować nad furią. Jeśli się nie mylę to ognistą furią.
- Chodzi ci o to coś co we mnie wstąpiło podczas walki?
- Tak. - odpowiedział i na chwilę zamilkł - Zaczniemy właśnie od panowania nad sobą, a w ten sposób nad ognistą furią i może nad tym co cię w nocy opanowało.
- No właśnie co to było?
- Nie wiem.
- A można powiedzieć, że moje wcielenie demona?
- Szczerze powiedziawszy tak, to jest możliwe. Zaczynamy?
- Zaczynamy. - po tych słowach westchnęłam.
Caluteńki tydzień zajęło mi zanim jako tako kontrolowałam siebie i jeszcze drugi zanim to perfekcyjnie opanowałam. To nie było łatwe.
- Więc ci się udało. - powiedział z uśmiechem.
- To dzięki tobie.
- To nie koniec. Jeszcze test.
- Jaki?
- Musisz przywołać ognistą furię, opanować ją i stać przez minutę w bezruchu w cieleniu furii, a potem M~O~Ż~E~S~Z w swoją normalną postać.
- Co?! A jeśli mi się nie uda i cię znów zranię.
- Uwierz w siebie. Ja w ciebie wierzę. Dasz rade.
Westchnęłam. Zamknęłam oczy i usiłowałam przywołać ognistą furię. Na początku nie udawało mi się, ale w końcu udało mi się, a w tedy otworzyłam oczy, które były zapewne czerwone. Walczyłam we wnątrz z tą drugą ja, aby opanować furię. Już myślałam, ze nie dam rady, gdy jednak się udało. Stałam w cieleniu ognistej furii przed moim bratem i nic mu nie zrobiłam. Gdy minęła minuta powiedziałam:
- Miałeś rację udało mi się. - powiedziałam nadal stojąc w cieleniu ognistej furii.
- Zmień się teraz w zwykłą siebie, a naprawdę będę dumny.
Zamknęłam oczy i po chwili stałam już w normalnej postaci, podbiegłam do brata i go uścisnęłam.
- Dobrze ci poszło, ale to połowa sukcesu.
- Jak to!
- Teraz musisz odkryć żywioły nad którymi panujesz.
- Damy radę, ale ważne, że teraz możemy spokojnie dołączyć do jakiejś watahy.
- Nie do końca zapomniałaś o swoim wcieleniu demona.
- No faktycznie...
- Ale damy sobie radę. Po prostu co pełnię będziesz wychodzić po za granice watahy, a jeśli i tak w cieleniu demona przyjdziesz do watahy do zatrzymam cię w czasie. - powiedział z bladym uśmieszkiem.
- No to jest jakiś plan...
- Na razie może być. - stwierdził mój brat. - Najwyżej potem coś innego wymyślimy.

< Ciąg Dalszy Nastąpi >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz