poniedziałek, 15 lipca 2013

Od Star- "Zamierzchłe czasy i nie tylko..." Cz. 1

- Dlaczego ja! Dlaczego to akurat mnie musiało spotkać! Moją sforę, moich rodziców i mnie samą... - leżałam cała w ranach i sińcach wtulając się w futro mojego przybranego brata i wyżalałam mu się płacząc. Chodź jest tylko przybranym bratem kocham go jak swojego własnego.
Potem zasnęłam zmęczona tym wszystkim.
Pewnie jesteście ciekaw czym byłam zmęczona, dlaczego byłam poraniona i o co mi chodziło mówiąc, że dlaczego ja. No to tak...
Zacznijmy od tego, że miałam szczęśliwe dzieciństwo. Byłam córką alf i ich rozkapryszoną "księżniczką". Dostawałam wszystko co chciałam. Rodzice się dla mnie w tedy nie liczyli... tylko różne podarunki od nich. Wiem to trochę dziwne. Gdy miałam rok i przechadzałam się sama(co rzadko się zdarzało) przez łąkę, niedaleko jaskini moich rodziców i wąchałam kwiaty zauważyłam jakiegoś czarnego wilczka. Podeszłam do niego. Był przygnębiony i szedł z opuszczoną głową. Pamiętam tamtą rozmowę jakby to było wczoraj...
- Cześć! Kim ty jesteś i co robisz na terenie MOJEJ watahy! - Krzyczałam na niego z podniesioną głową.
Wiem, wiem. To nie było normalne...
- Cześć, jestem Night Sky i szukam jakiejś watahy. - powiedział z lekkim uśmiechem jakby był rozbawiony moją postawą.
- To chodź zaprowadzę cię do moich rodziców. Są alfami tej watahy. - mówiłam nadal z podniesioną głową.
- Dobra, kto pierwszy ten lepszy! - krzyknął i puścił się biegiem w stronę jaskiń.
Prawdopodobnie zauważył, że ja nie biegnę bo się odwrócił w moją stronę.
- Dlaczego nie biegniesz? - spytał.
- Oszalałeś! Jeszcze bym coś sobie zrobiła! - mówiąc to spokojnym krokiem udałam się również w stronę jaskini moich rodziców.
- Ty zawsze tak wolno chodzisz? - spytał.
- Tak, Tego wymaga kultura. - stwierdziłam.
- Jesteś dziwna...
- Powiedział czarny wilk w niebieskie łaty. - zaczęłam się chichotać.
Szliśmy w milczeniu, przynajmniej on, a ja ciągle pod nosem chichotałam gdy spoglądałam na niego.
Na miejscu Night Sky się przedstawił rodzicom. Potem rodzice poprosili mnie abym zostawiła ich samych z Night Sky`em, co zrobiłam niechętnie. Pół godziny czekałam jak wyjdą i wreszcie wyszli.
- Cześć siostrzyczko! - krzyknął Night gdy wybiegł z jaskini, a za nim wyszli moi rodzice.
- Co to ma znaczyć! - krzyczałam.
- Night Sky jest został twoim przybranym bratem i zarazem naszym synem.
- Fajnie, co nie?! - spytał Night.
- No... i to jak fajnie. - stwierdziłam zrezygnowana.
- Nie widzę sprzeciwu więc idźcie na łąkę i się pobawcie. - powiedziała mama.
- Dobra. - powiedzieliśmy i ja poszłam powoli, a Night pobiegł.
Na miejsce dotarłam z jakieś 10 minut później niż on.
- Nie guzdraj się, chcę się bawić...
- Ale ty jesteś dziecinny. Osoby w naszym wieku już nie powinny się bawić, a po za tym skoro jesteś synem Alf to powinieneś dawać dobry przykład innym.
- Serio? - spytał.
- Tak. Ile masz lat? - spytałam siadając.
- Będziemy gadać? - spytał po raz kolejny zrezygnowany i siadł.
- Tak, będziemy ROZMAWIAĆ, a nie gadać. Więc ile masz lat.
- Półtora, a ty?
- Mam rok. A ty masz 1,5 lat i jesteś jeszcze taki dziecinny. Nie do wiary.
Taki to był początek... No wiem, niezbyt udany. Tam mniej więcej było codziennie, ale po około miesiącu Night zaczął się jako tako zachowywać. Mój charakter nie uległ zmian tylko jego stał się podobny do mojego, tylko on był bardziej nieśmiały bo przezywałam go od łaciatych krów, klaunów i dziwaków. Gdy On miał 2,5 lat, a ja 2 lata wszystko się zmieniło. On zaczął zadawać się z innymi basiorami z watahy i znów kipiał energią. Był najlepszy w stadzie z polowań na zwierzynę, gonitwach, walkach itp. A ja, nadal byłam taka jaka byłam tylko bardziej wydoroślałam jeśli to można tak ująć i nie mówiłam głupstw. Zadawałam się z waderami. Chodziłyśmy niezłą zgrają. Wszystkie mnie słuchały i nie podważały moich decyzji. Nie byłam taka jak teraz biała z niebieskim, tylko tak jak wszystkie wilki jednolitej barwy z wyjątkiem Night Sky`a. Ja akurat byłam śnieżnobiała:



Ja mówiłam wilczycą, że mój brat to krowa, klaun itp. dlatego jak jakakolwiek koło niego przechodziła to rozmowa wyglądała zawsze tak samo:
- Cześć. - mówi Night Sky.
- Witaj niebieska krowo. - odpowiada wilczyca i idzie dalej.
Night odchodzi z opuszczoną głową.
Zawsze nas śmieszyły jego przezwiska, ale o dziwo wilki z którymi się zadawał nie zwracały uwagi na jego wygląd tylko na jego umiejętności, które były wysokie.
Wszystko jednak zmieniło się pewnego dnia.
Miałam w tedy 2,5 roku a Night Sky 3 lata. To był dzień jak co dzień, ja gadałam z dziewczynami, a Night ścigał się z wilkami. W pewnej chwili zaatakowała nas wataha, która była od nas o wiele silniejsza. Wszyscy rzucili się do walki. Oprócz mnie. Ja pobiegłam do rodziców. Byłam przed ich jaskinią, gdy zobaczyłam okropny widok. Ojciec próbował się bronić przed 3 przeciwnikami a na matkę naskoczył wilk, zapewne Alfa wrogiej watahy i wgryzł się jej w szyję. Ja rozpaczałam i podbiegłam cała we łzach do martwej już matki. W tym samym czasie Night próbował pomóc Ojcu w walce, ale nic z tego nie wyszło bo jego również zabili(ojca). Teraz obudziło się we mnie uczucie. Uczucie wściekłości. Próbowałam je opanować, ale nic z tego. Zaczęłam na początku zwijać się z bólu, a potem przez łzy ryknęłam. To była ognista furia...



< Ciąg Dalszy Nastąpi >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz