czwartek, 10 października 2013

Od Toma - "Mali przyjeciele"

Właśnie idę sobie sam, truchtem przez Kanion Pełni i idę do Jezioro Północy. Wcześniej byłem w Lesie Zaćmienia i goniłem wiewiórki.
Nuciłem sobie jakąś melodię. Nuciłem jednak cicho gdyż nuciłem ją dla siebie a nie dla przypadkowego podsłuchiwacza czy plotkarza szukającego tematu na długie rozmowy w gronie znajomych. Zastanawiałem się gdzie potem pójdę... Gdy już dojdę do mojego celu. Może na Wzgórze Świtu? Tak, to będzie dobry wybór (oczywiście moim zdaniem).
I nagle coś "zagrzmiało". Ocho! Czyżbym zgłodniałych? Na potwierdzenie usłyszałem ponowny "grzmot" czyli burczenie w brzuchu. Przyśpieszyłem kroku gdyż chciałem załagodzić swój głód świeżymi rybami. Mniamu-papu.
Już pomału zza zakrętu wyłaniało się jeziora. Oblizałem pysk na samą myśl o uczcie. Mój humor zepsuł ponowny szelest i chichot. Ponowny gdyż w Lesie Zaćmienia też to słyszałem tyle że pomyślałem wtedy że to prostu wiewiórki ale ten śmiech od razu wykluczył tą opcję. A tutaj tym bardziej bo tu chyba nie ma wiewiórek. Prawda? Jednak nie przejąłem się tym bardzo i od razu puściłem się biegiem nad jezioro.
  Za nużyłem pysk w wodzie i zacząłem pić ale już po chwili zacząłem ucztę.
Pierwsza potencjalna zdobycz. Nie udało się, a to dlatego że źle się za to zabrałem. Ok. Zmiana strategi i znów poniosłem klęskę. Jednak strategia była dobra tylko szkoda że się potknąłem o kamień. Ja przy takich codziennych czynnościach nie używam mocy chyba żeby mnie zbytnio poniosło... Jak to mawiają "do trzech razy, sztuka". Namierzyłem kolejną zdobycz. Jeszcze trochę, jeszcze ociupinka i... ATAK!!! Puściłem się w pościg. Nie spuszczałem ryby z oczu. Zbliżaliśmy się do brzegu i ofiarą to chyba wyczuła by nagle skręciła tylko szkoda że właśnie na tym polega mój genialny plan. Odruchowo otworzyłem pysk i szybko go zanurzyłem w wodzie i cap! Do stołu podano.
Szybko jednak pochłonąłem tą zdobycz i wziąłem się za następną. Teraz szło już dość sprawnie. Pochłaniałem rybę za rybą aż w końcu zjadłem szóstą i więcej wepchnąć w siebie nie mogłem.
Po kwadransie ruszyłem spacerkiem na Wzgórze Świtu.

< C.D.N. >

1 komentarz: