czwartek, 24 października 2013

Od Toma - "Mali przyjaciele" cz. 2

Po kwadransie ruszyłem spacerkiem na Wzgórze Świtu.
Dotarłem tam dość sprawnie. I te śmiechy i szelesty ustały. Ciekawe co było a może nawet wciąż jest ich źródłem? Eee tam to akurat w obecnej sytuacji jest nieważne. Dlaczego? Bo przed moimi oczami pojawił się cudowny widok pokrytego płatkami śniegu wzgórza świtu. Wow... co za widok! Jedyne co wzburzyło mój spokój to czyjaś rumowa i jakiś jeleń albinos który zatrzymał się na środku polany po czym popędził dalej.
Nagle jak nóż w serce usłyszałem chichot za plecami! Był to taki dość dziwny chichot. Był on wredny, pyszałkowaty, pełen pewności siebie, pogardy moją osobą i oczywiście anty kulturą! (xD) Zaraz potem w tym samym miejscu co za tym też idzie odległość usłyszałem szepty. Ustaliłem więc że tych ktosiów jest przynajmniej dwóch. Eee tam. Łatwa sprawa. W końcu jestem wojownikiem. Takich ktosiów jest miliony! Triliony! A ich jest tylko dwóch... ba! Przeciwko TYLKO mnie. Dam radę. Pomału odwróciłem wzrok. Nikogo nie było! Odchodzę od zmysłów? Nie... wykluczone. No to o co do diaska się rozchodzi!

< C.D.N. >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz