wtorek, 22 października 2013

Od Jamesa - "Bratersta pomoc" cz. 2

To nie był bardzo twardy sen. To był raczej płytki i bardzo krótki sen... a przynajmniej ja tak sądzę.
Obudził mnie dziwny... dość dziwny zapach. Taki... drażniący nos. Można było się zakrztusić! Obudziłem się kaszląc. Moje oczy szczypały i mrugałem aby wyostrzyć obraz. Rozglądałem się po jaskini kaszląc. Wszędzie dym! WSZĘDZIE! I do tego migały jakieś płomienie.
- Tom! - wołałem zachrypniętym głosem.
Starałem się nie wdychać dymu ale mimowolnie wciskał mi się w oczy, w nos i w płuca. Wzięłam się w garść wziąłem głęboki wdech wciągając dym i krzyknąłem jak najgłośniej:
- Tom! Coś ty wykombinował!
- Chodź do wyjścia! Nie chcę się udusić! Chodź, chodź! - wołał a ja szybko podążyłem z jego głosem. Wyłoniłem się niespodziewanie z chmury pyłu i dymy i padłem obok mojego brata głęboko oddychając i sapiąc głośno.
Spojrzałem na niego z wściekłością w oczach i z wyrzutem sumienia. Myślałem że żuci jakiś suchy tekst, obrazę, coś mi wytknie w stylu: "Przecież panujesz nad ogniem! To czemu nie nad dymem?". A potem wybuchnie śmiechem. Jak ja uwielbiam te jego cudowne żarty. To oczywiście był sarkazm... :l Pomału się dźwignąłem z ziemi. Otrzepałem się z kurzu, z zwęglonych liści oraz z ziemi. Tom jednak nadal milczał. Hmm... dziwne. Odwróciłem głowę w stronę jaskini. Sprawiłem że momentalnie zniknął dym gdyż zlikwidowałem jego źródło - ogień. Ponownie zwróciłem głowę w stronę brata.
- No więc żądam wytłumaczeń tego czynu. Słucham. - spojrzałem z kamienna miną na brata.
- No... ech jak ci to by ująć... - wziął wdech
- Normalnie. - stwierdziłem szybko
- Bo chodzi o to aby... - znów mu przerwałem
- Nie wpaść w błoto.
- Nie! Daj mi powiedzieć! - zaczął się denerwować
- Dobrze. Jak chcesz. Więc wciąż czekam na twoja wymowę. - zażartowałem troszkę
- Wiedziałem że w końcu wyjdzie na jaw... że powinienem ci to od razu powiedzieć... ale nie miałem odwagi. Przepraszam cie że dopiero teraz się o tym dowiadujesz... no ale... ech... Ykhym - za chrząkał - Ja nad tym nie panuję.
- Nad czym? - zapytałem z większym zainteresowaniem i ciekawością
- Nad mocą wyobraźni. - zdradził smutny.
- No bo wiesz... Musisz poćwiczyć i wszystko będzie dobrze. - uśmiechnąłem się serdecznie
- Tak sądzisz? - w jego oku pojawiła się iskra
- No oczywiście. Mogę osobiście ci pomóc.
Już chciał coś powiedzieć ale szybko przed nim dodałem:
- Ale jest jeden warunek.
- Jaki? - zapytał zainteresowany
- Masz mi zdradzić jak to się stało. - powiedziałem wskazując łapą jaskinię.
- Pamiętasz jak ostatnio wspominaliśmy o tym jak mi się ogon podpalił?
- Tak. - odpowiedziałem
- To miałem sen... Jak się mi ogon palił, od ogona podpaliły się liście, obudziłem się i katastrofa gotowa... oczywiście zanim się obudziłeś to normalnie byłeś w płomieniach! Byłeś w saunie! Ha ha! - zaczął się śmiać.
- Baaardzo śmieszne. - szturchnąłem go w bok
-To kiedy zaczynamy? - zapytał
- Jutro. - brzmiała natychmiast odpowiedź.
- Jak tak sądzisz... o mistrzu. - zaczął się ze mną drażnić
Oczywiście odpowiedziałem tym samym - drażnieniem. I tak w kółko aż w końcu zabłądziliśmy tak aż do tutejszego Jeziora.

< C.D.N. >

1 komentarz: