Był dzień (po Czkawkowemu "Szedłem jakimś lasem/ścieżką/innym miejscem.
Nic się nie działo, czyli tak jak zwykle..."). Znudzony przysiadłem na
moment. Nade mną przeleciała (przeskoczyła) jakaś wadera. kiedy
wylądowała rzuciłem się na nią. Już miałem ją rozszarpać i cieszyć się z
ofiary gdy nagle zniknęła z mojego uścisku i pojawiła się za mną
przygniatając mnie do ziemi.
-
<Star? Nie rób więcej majstrów z czasem... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz