wtorek, 4 marca 2014

Od Toma c.d. Lynx

Przedzierałem się przez krzaki. Walcząc co krok o przeszczeń. To nie las... To dżungla - pomyślałem. To było bardzo męczące i nużące...
A gdzie mój brat? TEN <cenzura> CIĄGLE MNIE POUCZA I MAM TEGO SERDECZNIE DOŚĆ!!! Niech mnie pocałunek w nos.
Byłem teraz już u kresu cierpliwości. Naparłem całą siłą na gąszcz. Nie dało to jednak żadnych skutków. Nie mogąc trzymać dłużej cierpliwość na wodzach wytowrzyłem "dysk" z wody a potem go zamroziłem. "Rzuciłem" nim a on porozcinał gałęzie. Jednak po za tym to byłem dalej w kropce. Czas na mój ulubiony sposób... "Kabum". Zebrałem kulę energii. Była ona blisko moich pleców. I wystrzeliłem się. Przeleciałem przez wszystkie chaszcze! YEA! Jednak... Pod koniec moja nogą o coś zachaczyła i upadłem dość ciężko.
Podniosłem wzrok. Przedemną była grupka wilków. Jednak moją uwagę przykuły dwa wilki... Jedna wadera... Jak ona się nazywała? Nie pamiętam ale wiem że to jest niejaka "atomówka". I jeszcze basior... Co za morda! A... I chyba im przerwałem kłutnię bo mieli miny gorsze niż się można było spodziewać. Wstałem.
- Hmm... Cześć? - pokazałem wymuszony uśmiech.
Basior spojrzał na mnie... CO TO BYŁ ZA WZROK! Myślałem że zaraz sublimuję.
- O co chodzi? - zapytałem - Wy wszyscy macie miny jakbyście mieli kogoś pochować...
Basior prychnął.

< Lynx? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz